niedziela, 29 września 2013

Pokojówka i lord

Z racji, że bardzo długo niczego nie dodałam, postanowiłam dać coś nietypowego. Możliwe, że nie wszystkim się spodoba, ale już jakiś czas temu chciałam zrobić oneshota z całkiem nowym paringiem z Fairy Tail. Wpadłam na niego dzięki mojej przyjaciółce, z którą wymyślałyśmy właśnie takie głupoty. Czemu? Bo się nudziłyśmy, a wyobraźnia stwarzała  takie dziwactwa.
Dlatego dedykuję ten rozdział mojej przyjaciółce, która ma nierówno pod sufitem- Vendetta to specjalnie na twoją prośbę, bym to zapisała.
Życzę miłego czytania :)




Stała na środku gabinetu, czekając aż pracodawca jej ojca się zjawi. W międzyczasie rozglądała się po pomieszczeniu. Meble wydawały się zabytkowe, potężne i eleganckie. Z pewnością miały już swoje lata. Pomieszczenie było duże, umeblowane elegancko i dostojnie,dominowały tu brązy i złote akcenty. Szafki porozstawiano przy każdej ścianie, wyróżniało się jednak ogromne biurko, stojące na środku pokoju. Stała przed nim, kiedy lord Shuda Fernandes wkroczył majestatycznie do pomieszczenia. Siedząc wygodnie przy meblu, nie spuszczał z niej wzroku.
-Więc chcesz zastąpić swojego ojca, póki nie wróci do zdrowia?- spytał poważnie.
-Tak.
-Mogę się zgodzić, żebyś tu pracowała jakby za ojca, ale jako pokojówka, a nie jako lokaj. Podejmiesz się tego?
-Tak.
-Zaczniesz od jutra, masz się tu stawić o 7.00 rano. Co będziesz miała robić dowiesz się od Cattleyi. Wypłata będzie taka sama jaką zwykle dostawał twój ojciec. Jeszcze jedno, mamy gości, czy ewentualnie mogłabyś być osobą do towarzystwa?
-A co by to znaczyło?- spytała niepewnie.
-Tylko tyle, że dotrzymywałabyś towarzystwa i pilnowała by się nie nudzono, na przykład zaproponowała grę w golfa, spacer po ogrodzie. Listę rozrywek dostaniesz również od Cattleyi.
-Dobrze.
Jak na bezgłośne zawołanie pokojówka weszła do gabinetu, łapiąc ją za rękę, pociągnęła zdziwioną dziewczynę za sobą. Zatrzymała się dopiero w pomieszczeniu, jak sądziła dla służby. Kazała jej zwracać się do niej Cat, spokojnie oprowadziła niebieskowłosą po posiadłości i znalazła pasujące ubranie do pracy, które zwykła nazywać mundurkiem szeregowca. Zostawiła ją w ogrodzie, by sama mogła się spokojnie rozejrzeć, a Cat wróciła do swoich obowiązków. Levy krążyła po ogrodzie różanym zachwycona i oczarowana pięknem miejsca. Oglądała właśnie rzeźbę kobiety z bukietem róż w dłoniach oraz z wiankiem na głowie, kiedy ktoś na nią wpadł, wytrącając jej mundurek i rozkłady pracy z rąk. O mało się nie wywróciła, na szczęście rzeźba posłużyła jej za poręcz, więc prostując się szybko, spojrzała przed siebie. Nieznajomy przepraszając, pomógł jej zebrać kartki z ziemi, które pofrunęły w koło nich.
-Nowa praca? Rany, dużo tych kartek, nie szkoda im papieru?- spytał lekko się do niej uśmiechając.
-Można tak powiedzieć, dopiero zaczynam. I skąd mogę wiedzieć czego im szkoda a czego nie?- odparła, lekko się śmiejąc i przyglądając chłopakowi. Miał on ciemnogranatowe, prawie czarne włosy, był od niej wyższy i nie wiadomo dlaczego miał rozpiętą koszulę, która odsłaniała ładnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. On także się jej przyjrzał, dziewczyna miała niebieskie, krótkie włosy, które przewiązane były opaską, była niska i bardzo zgrabna.
-Zdradziłabyś mi swoje imię?- spytał zaciekawiony-Bo nie wiem kogo mam przepraszać za swoją nieuwagę.
-Jestem Levy.
-A ja Gray, miło mi i jeszcze raz przepraszam.
Wtem ktoś pomachał do jej rozmówcy, na co ten żegnając się z uśmiechem, podążył w tamtą stronę. Natomiast Levy powolnym krokiem zmierzała do swojego domu.


Wchodząc do mieszkania z górą zakupów, które zrobiła po drodze, zobaczyła Wendy rozdzielającą kłócących się bliźniaków- Ellie i Haru. Kręcąc głową z dezaprobatą, rozpakowała siatki i zrobiła naleśniki. Następnie zawołała rodzeństwo na obiad. Potem wzięła się za porządki domowe, zrobiła obiad na jutro, przeglądnęła pocztę i sprawdziła co robi jej młodsze rodzeństwo.
Spać poszła zmęczona, z myślą, że to będą pracowite wakacje. Mimo wszystko bardzo bała się o ojca, os stan jego zdrowia. Zasnęła z obietnicą, że jutro po pracy odwiedzi go w szpitalu, na pewno.


Pierwsze cztery dni w nowej pracy minęły jej spokojnie i bezproblemowo. Ojciec powoli wracał do zdrowia po zawale, a jej piętnastoletnia siostra Wendy dobrze radziła sobie z sześcioletnimi rozbójnikami w postaciach Haru i Elie. Codziennie przeznaczała trochę czasu na odwiedziny taty, z których bardzo się cieszył. Opowiadała mu o wszystkich zdarzeniach z domu, pracy, o pomysłach na dalszą część wakacji, przynosiła jego ulubione książki, żeby choć trochę umilić mu czas.
Levy mimo natłoku obowiązków, cały czas była pogodna i uśmiechnięta.


Następnego dnia wśród służby panowało dziwne ożywienie, gdy niebieskowłosa próbowała się czegoś dowiedzieć, każdy ją zbywał a w zasięgu jej wzroku nie było Cat. Poirytowana ich zachowaniem zabrała się za swoją robotę, olewając te dziwaczne zachowanie innych.
Podczas sprzątania jednego z pokoi, była już tak bardzo zmęczona, że położyła się na łóżku, które dopiero co posłała czystą pościelą. Wysprzątanie na błysk piętnastu pokoi z tym włącznie, skutecznie ją wykończyło. Dzisiejszego dnia miała już serdecznie dość, nie dość że prawie by się nie spóźniła, to prawie wcale się nie wyspała i do tego jeszcze akurat dziś miała wysprzątać dwadzieścia pięć pokoi gościnnych. Nie wiedząc nawet kiedy, zasnęła.


Dziś wrócił do domu i jak zwykle przywitano go bardzo uroczyście i sztywno, czego bardzo nie lubił. Jellal cieszył się, że chociaż jedna osoba tutaj będzie go traktować normalnie, tą osobą był jego kuzyn, który często spędzał u niego wakacje. Zakumplowali się już dawno i teraz traktował Graya jak brata, którego nie było mu dane mieć.
Zmęczony wszedł do swojego pokoju, przecierając ręką twarz, szedł w stronę łazienki. Omal się nie przewrócił o rzeczy położone na podłodze, zdziwiony rozejrzał się po pomieszczeniu. 
Czemu pełno tu było środków czystości?
Stanął przy łóżku w pierwszym momencie zdezorientowany, bo na jego posłaniu spała w poprzek drobna dziewczyna, o niebieskich włosach i miłej twarzy. Po mundurku zorientował się, że pracuje dla jego ojca. Uśmiechnął się, siadając obok niej.
-Popołudniowa drzemka, co?- spytał lekko szturchając dziewczynę.
Ta momentalnie się obudziła, zdziwiona rozglądała się w około. Nagle zerwała się na równe nogi, szybko zebrała środki czystości, poprawiła kilka przedmiotów, by stały prościej. Następnie odwróciła się do chłopaka.
-Bardzo mi przykro, ale muszę pana wyprosić, ten pokój nie jest udostępniany gościom lorda Shudy. Nie chciałabym mieć dodatkowych kłopotów, więc proszę o zrozumienie.
-Tyle, że ja nie jestem gościem.- odparł spokojnie, przyglądając się zdziwionej niebieskowłosej.

W tym momencie do pomieszczenia wszedł Gray, od progu wołając
-Jellal, brachu od kiedy nie da się ciebie zastać w twoim własnym domu? ...- chciał coś jeszcze dodać, ale zauważył Levy, która patrzyła zszokowana to na niego, to na jego kuzyna.
-Jesteś Jellal Fernandes?- spytała niepewnie niebiesko włosego.
-Tak.- odparł spokojnie.
-Teraz powinnam zabrać swoje rzeczy i więcej się tu nie pokazywać?
-Nie.- zaprzeczył po wymienieniu spojrzenia z Grayem.
-Co?
-Powinnaś odnieść środki czystości, a następnie tu wrócić.
-Ale ja mam obowiązki ...
-Ktoś inny się tym zajmie, sam to załatwię. No idź już.- ponaglił niepewną Levy, która szybko ruszyła się do pracy. A chłopcy zostali sami w pomieszczeniu. Jellal wykorzystując sytuację szczerze porozmawiał z Grayem ...


Całe popołudnie spędziła w towarzystwie Jellala i Graya. Miała wykonywać ich polecenia i dbać, żeby się nie nudzili. Tyle, że ich zachcianki były dość nietypowe, no i wszystkie wiązały się z wypoczynkiem. Wyszło na to, że zamiast się zmęczyć, całkowicie odpoczęła. Nie miała pojęcia dlaczego ci dwaj są dla niej tacy mili, miała tylko nadzieję, że nie wyleci przez nich z pracy.


Odkładając mundurek do szafki, usłyszała jak dwie pokojówki ją obgadują. Próbowała nie słuchać, kiedy ją oczerniały, starała się to ignorować. Te wszystkie bzdury, które wygadywały tak lekko jakby nikogo nie miały zranić, bolały ją. Te głupie domysły z jakiego domu pochodzi, kim jest i dlaczego ją zatrudniono, wygadywały je choć nawet raz z nią nie porozmawiały. Nic o niej nie wiedziały.
Przecież nic złego nie zrobiła, była dla wszystkich miła, starała się wykonywać swoją robotę jak najlepiej. Nie oceniała innych po samym wyglądzie, więc czemu ją osądzono?
Kiedy obydwie stwierdziły, że ich nowa "koleżanka" będzie zabawką syna pracodawcy, Levy odwróciła się i chciała wybiec czym prędzej z pomieszczenia. Niestety wpadła na kogoś, gdyby ten ktoś jej nie złapał, padłaby jak długa na posadzkę. Kiedy zorientowała się, że to Gray ją trzyma, starała się go odepchnąć, niestety nie udało jej się tego zrobić, chłopak był od niej dużo silniejszy.
Z łatwością wyprowadził ją na zewnątrz, mimo że cały czas mu się wyrywała.

Będąc poza zasięgiem wzroku wścibskich pokojówek, chłopak jednym, szybkim ruchem zamknął wściekłą i smutną niebieskowłosą w swoich ramionach. Zrezygnowana dziewczyna nie stawiała już żadnych protestów, była zbyt smutna. Potrzebowała wsparcia, a uścisk w którym została trzymana, dodawał jej otuchy. Czuła się bezpieczna, było jej przyjemnie ciepło i na moment zapomniała o swoich problemach. Jego zapach skutecznie koił jej zszargane nerwy, pozwolił jej na moment oderwać się od rzeczywistości. Jednocześnie pomógł wszystkim smutkom wypłynąć na zewnątrz, przez co łzy płynęły obficie po jej policzkach, mocząc mu koszulę. Grayowi jednak wcale to nie przeszkadzało, chciał jej pomóc, jeśli w tym momencie potrzebowała się wypłakać, to będzie przy niej.

Czasem nie trzeba rozmawiać o tym co nam leży na sercu, nie trzeba się zwierzać. Czasem lepiej posiedzieć w milczeniu niż kłamać, by pocieszyć drugą osobę. Wystarczy być obok, bo nawet milczenie jest łatwiejsze w towarzystwie życzliwej osoby. 

A on zostanie przy Levy tak długo jak ona będzie tego chciała lub potrzebowała. Gdy dziewczyna się uspokoiła i lekko od niego odsunęła, widział jej zakłopotanie i strach. Uśmiechnął się do niej pocieszająco, czekając co zrobi. Levy bała się, że to co usłyszała mogłoby stać się prawdą, chciała zapytać o to Graya ale nie potrafiła. Chciała dalej czuć to przyjemne ciepło, więc przytuliła się do niego, lekko opierając policzek na jego torsie. Wiedziała, że on jej niczego złego nie zrobi, czuła to. Nie miała pojęcia dlaczego mu ufała. Dopiero co choć trochę go poznała, a wydawało jej się, że zna go od zawsze. Był dla niej znajomym nieznajomym, co było tak absurdalne, że aż możliwe. Podczas jej rozmyślań, on gładził ją delikatnie po plecach, z każdą minutą coraz bardziej interesowało go życie Levy. Chciał ją jak najlepiej poznać i chciał żeby polubiła go takim jakim jest, a nie takim za jakiego wiele osób go uważało, a mianowicie za bogatego spadkobiercę Graya Fullbustera, syna lorda Jegana Fullbustera. Ta drobna dziewczyna traktowała go zwyczajnie i dlatego zwrócił na nią uwagę. Była normalna i mimo że wiedziała kim jest traktowała go jak kumpla. Promienny uśmiech niebieskowłosej poprawiał mu humor i chciał go widywać na jej ślicznej twarzy codziennie. Było mu przyjemnie czuć uścisk dziewczyny na swoim ciele, mógłby trwać tak wiecznie, ale na nią z pewnością ktoś czeka, a zapadał już zmierzch i powinna już dawno wrócić z pracy. Dlatego odwiózł ja do domu, a także po to by nic jej się nie stało podczas drogi.


Przez cztery tygodnie Levy zdążyła zaprzyjaźnić się z Grayem i Jellalem. Coraz chętniej przychodziła do pracy, a myśli że znów będzie z nimi rozmawiać i się wygłupiać, wywoływała uśmiech na jej twarzy. Nie przejmowała się już tym, co inni pracownicy sądzą o niej i śmiała się z głupich plotek. Problemów w pracy nie miała, a lord Fernandes był z niej zadowolony. Ostatnio jej praca polegała jedynie na dotrzymywaniu towarzystwa, z czego się bardzo cieszyła.
Codziennie po pracy spacerowała chwilkę po parku, rozmawiając z Grayem. Stał się jej przyjacielem bardzo szybko, jednak nie przeszkadzało im to. Oboje dobrze czuli się w swoim towarzystwie, co szybko zauważył Jellal i coraz częściej zostawiał ich samych. Niebieskowłosego cieszyło szczęście kuzyna i chciał by tych dwoje spędzało wspólnie jak najwięcej czasu. Był pewien, że Gray zakochał się w ślicznej pokojówce, dlatego postanowił trochę im pomóc.


Levy czekała na ciemnowłosego niedaleko stajni, przy jedynym kasztanowcu na posesji. Wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo zachwycona jego widokiem, była pełnia, lśniły wszystkie gwiazdy, których nie zasłaniała ani jedna chmurka.
-Każda pełnia księżyca wprawia mnie w zachwyt, oglądałem ją już tak wiele razy, a mimo to zafascynowanie ani trochę nie zelżało.
-Jak ty ..., kiedy ...- dziewczyna nie potrafiła zrozumieć jak i kiedy dokładnie Gray do niej podszedł. Była zaskoczona jego obecnością, a to tylko dlatego, że nie usłyszała kiedy się zbliżył.
-Przed chwilą, chyba byłaś zbyt pochłonięta czym innym, by zwrócić na, mnie uwagę.- odparł lekko żartobliwie.
-Może razem pooglądamy niebo tej nocy?
-Nie wiem, czy powinnam ...
-Znam świetne miejsce, z którego przyjemnie obserwować można wszystko. Proszę, dotrzymaj mi towarzystwa.- spoglądał na nią z taką nadzieją, że po chwili namysłu przystała na tą propozycję. 



Szła za nim przez gęsty las, który oddzielał dwór od miasta, zastanawiając się czy dobrze zrobiła. Po parunastu minutach drogi zatrzymali się przed wysokim i rozłożystym, starym dębem. Z drzewa zwisała lina, po której szybko i sprawnie wdrapał się jej przewodnik, a ona stała niepewna, wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Gray. Nagle usłyszała, że ma się odsunąć od drzewa, co pospiesznie zrobiła. Za moment wąska drabinka spadła z wysoka, pozwalając jej wejść na ogromne drzewo. Levy powoli wspinała się, z całych sił starała się odgonić czarne myśli, krążące po jej głowie. 
A co jeśli przyprowadził ja tu, żeby ją wykorzystać? 
Czy był dla niej miły tylko z pozoru?
Czy powinna uciekać już teraz?
Czy miała być jego zabawką?
Ale wyraz jego oczu, kiedy na nią patrzył był taki szczery i ciepły.
Gdyby chciał ją jedynie wykorzystać, to miał już do tego okazję, a przecież nic złego jej nie zrobił.
 
Wchodząc do pięknego domku na drzewie, wszystkie myśli się uciszyły. Jedyne co teraz przykuwało jej uwagę, to Gray siedzący przy balustradzie i uśmiechający się do niej ciepło. 
Bez zastanowienia usiadła obok niego. Widok na niebo i las kąpany w blasku księżyca, przypominał magiczną mgiełkę, która delikatnie opatulała uśpiony bór. Szeroko otwartymi oczami chłonęła piękno, rozciągające się przed nią. W tym czasie Gray wciągnął na "górę" drabinę, następnie zabrał koce i termos z którymi podszedł do dziewczyny. Siadając, przykrył zarumienioną niebieskowłosą kocem. Potem podał jej termos, który z lekkim uśmiechem odebrała. Siedzieli w ciszy do czasu, kiedy dziewczynie mimo nakrycia robiło się coraz zimniej. Gdy chłopak chciał nakryć ją drugim kocem, pod którym sam był, zaczęła protestować. Natomiast wracać też nie chciała. Po chwili Gray usiadł bardzo blisko zdziwionej dziewczyny, przyciągnął ją do siebie stanowczo i zamknął w uścisku. Dodatkowo przykrył ją i siebie drugim kocem oraz zaczął masować jej drobne, zmarznięte dłonie.
-Dlaczego to robisz?- spytała cichutko, ale on doskonale zrozumiał co powiedziała.
-Nie pozwolę ci się rozchorować.
-Czemu ...

-Bo zależy mi na tobie.- odparł spokojnie, patrząc głęboko w jej duże oczy. Tyle jej wystarczyło żeby się w niego wtulić.
-Poczekamy na wschód słońca?- spytał zaciekawiony odpowiedzią.
-Zdecydowanie tak. Z pewnością będzie piękny, bardzo chcę go zobaczyć z tobą.- dodała z uśmiechem, a on lekko się do niej przybliżając, pocałował ją w czoło.

4 komentarze:

  1. Piękne! Trochę mi głupio, że komętuje po miesiącu ale liczą się intencje itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Doceniam, że skomentowałaś :)
    Bardzo mi miło, że się spodobało.
    Mam nadzieję, że do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, niesamowity! Nigdy nie myślałam, aby połączyć Gray'a z Levy. Jestem raczej za ,,standardowymi'' paringami jak LevyxGajeel, ale muszę przyznać, że w twoim wykonaniu para GrayxLevy przypadła mi do gustu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To było takie niewinne. I takie naturalne, skromne.. Wszystko w tym tekście tak niesamowicie do siebie pasuje.
    To dobry pomysł na pairing jest. Podoba mi się.;P
    Z kolei mi głupio z tego powodu, że prosiłam Cię o tę historie i czytam dopiero teraz^^
    W każdym razie przyjemnie się czytało i jestem pewna, że nie zmarnowałam swojego czasu!

    WoodLi
    (Vendetta)

    OdpowiedzUsuń