Nagle dostrzegła ruch po swojej prawej stronie i nie zwlekając ani sekundy zaatakowała przeciwnika. Cios wymierzony na oślep prawą ręką, tylko musnął przeciwnika. Dziewczyna nie zwlekając ani sekundy, wyprowadziła kopniaka, który został zatrzymany jedną ręką. W tym samym momencie niebezpiecznie szybko zbliżała się do niej czyjaś ręka. Złapała ją i trzymała najmocniej jak potrafiła. Oboje skutecznie ograniczali ruchy przeciwnika. Zmierzyli się wzrokiem. Naprzeciwko dziewczyny o bursztynowych oczach, sięgających prawie do pasa ciemnobrązowych włosach i o średnim wzroście ( 160cm), stał chłopak o krótkich, rozczochranych blond włosach oraz ciemnoniebieskich oczach, który był bardzo wysoki (210cm). Za moment na twarzy dziewczyny widać było ogromne zdziwienie pomieszane z zaskoczeniem.
- Adam, co ty tu robisz? Wystraszyłeś mnie nie na żarty!
- Skąd ty znasz ... Zaraz ... Ty jesteś Rozalia, przyjaciółka Agaty?
- Tak, to ja.
- Co ty tu robisz? Znaczy ... Dlaczego nie czekasz przed drzwiami?
- Bo nikt nie otwierał i stwierdziłam, że dziewczyny mogą być za domem. Dlaczego mnie wystraszyłeś? Nie mogłeś mnie zawołasz jakoś? Chcesz żebym dostała zawału w tak młodym wieku?!
- Chciałem cię tylko zatrzymać. Przykro mi, że cię wystraszyłem. Ostatnio kręcą się tu obcy ludzie i gdy ich wołasz, nagle uciekają. Monika już nieraz dzwoniła w tej sprawie na policję.
- Serio?
- Niestety tak.
- Brzmi jak początek thrillera, a nie jak prawdziwa historia. Czy ty przypadkiem nie miałeś być w miasteczku dopiero za 3-4 dni?
- Taki był plan, ale okazało się, że ten kurs językowy zakończył się wcześniej. A że prawie wszyscy gdzieś pojechali i tylko Monika została, to przyszedłem tu.
- To ruszajmy.
Adam chciał ją puścić pierwszą, jednak większość ścieżki przeszli obok siebie. Dopiero na zwężeniu Rozalia prowadziła. Nie rozmawiali ze sobą, a cisza była trochę krępująca. Nie znali się prawie wcale. Rozmawiali tylko raz i to bardzo krótko, w towarzystwie Agaty, która ją podtrzymywała. Tak więc Rozalia wiedziała tylko, że chłopak uwielbia grać w siatkówkę, kocha jazdę konną i zaczął się uczyć francuskiego. Tyle i o czym miałaby z nim rozmawiać? Nie zdążyła wysnuć więcej refleksji, bo obraz jaki się przed nią rozciągał zamurował ją. Zatrzymała się tak nagle, że chłopak na nią wpadł. Choć zaraz ją przeprosił, brązowowłosa nawet go nie usłyszała. Rozglądała się szeroko otwartymi, bursztynowymi oczami po pastwiskach, stajni i całym rozgardiaszu jaki się przed nią ukazał. Słowa utknęły jej w gardle. Adam po chwili przeniósł wzrok z dziewczyny na przestrzeń i dowiedział się co było przyczyną jej zatrzymania. To co zobaczył bardzo go zabolało.
- Niemożliwe ...
A jednak ...
Dzień w gildii Fairy Tail upłynął bardzo nudno. Kilka osób przyniosło kartki z ogłoszeniami nowych misji, przyjechali ludzie dowożący asortyment do kuchni i baru. Do mistrza przyszła Porlyusica, by skontrolować jego stan zdrowia.Tak więc Mirajane stała za barem znudzona. Jej wzrok wędrował po ścianach, aż zatrzymał się na dwójce starych znajomych (Porylussica i Macarow)
obecnie
kiedyś
Macarov - mistrz gildii Fairy Tail
Porlyusica
(http://pl.fairytail.wikia.com/wiki/Postacie tak jakby ktoś chciał wejść i sprawdzić :)
Mirajane Strauss - mag klasy S, główna kelnerka gildii Fairy Tail
Jak za dotknięciem magicznej różdżki, oczy Miry rozbłysły. Odszukując pośpiesznie kartki i ołówek, usiadła na stołku przy barze i starannie wypisała wszystkie kobiety z gildii. Następnie po długim zastanowieniu wpisywała obok imię faceta, który jej zdaniem pasowałby do każdej z dziewczyn najlepiej. Spoglądając na zapisaną kartkę, uśmiechnęła się promiennie. Swatanie znajomych i przyjaciół było jej smykałką. Uwielbiała to i pragnęła szczęścia innych. Postanowiła bardzo się postarać, by pary jakie ułożyła, miały okazję się lepiej poznać. Kto wie czy będzie z tego udany związek? Warto jednak spróbować, bo przecież nic na tym nie stracą. Narysowała jeszcze tylko serduszko przy mężczyźnie, którego skrycie kochała i biorąc do rąk nową kartkę, zastanawiała się jaki trening powinna sobie zafundować. Po igrzyskach magicznych w mieście Crocus postanowiła częściowo wrócić do wypełniania misji. Jeszcze nikomu o tym nie wspomniała, bo zdecydowała że oznajmi oficjalnie swoim przyjaciołom swój "powrót" , gdy będzie w pełni sił. Po to wymyśliła trening, tylko od czego powinna zacząć?
Dobre pytanie. Po chwili zastanowienia, zapisała na kartce :
1) Polepszenie kondycji.
2) Maksymalnie wydłużenie czasu używania swoich magicznych zdolności.
3) Polepszenie siły ataków i skuteczności.
Tak, teraz była zadowolona ze swoich planów. Trening zacznie jutro, a dziś jedynie pobiegnie do domu szybkim truchtem. Choć możliwość porządnego rozciągnięcia się na zapleczu był bardzo obiecujący, to bała się, że mistrz wejdzie w najmniej odpowiednim momencie i przez to nici z "niespodzianki".
Adam minął oniemiałą Rozalię, zrobił kilka kroków w stronę pastwiska, by po chwili zatrzymać się. Dziewczyna widziała, jak zacisnął w gniewie i bezradności pięści. Ręce całe mu się trzęsły, nie była pewna czy był zły czy się bał. Obawiała się sprawdzenia tego niuansu, ale zdecydowała, że jeśli mają zacząć działać, to lepiej by było wiedzieć, jak nakłonić go do współpracy. Podchodząc do Adama, starała się znaleźć postawę jaką powinna przyjąć. Choć bardzo bała się o Agatę i Monikę, nie okazywała tego, cały jej bój z lękiem rozgrywał się w jej myślach. Nie zdążyła się odezwać, bo chłopak ją wyprzedził.
- Powinniśmy sprawdzić, czy one tu są, no i co ze zwierzętami. Zadzwonię do szkółki jeździeckiej, może tam obecnie przebywają. Jeśli nie, to dzwoniąc na policję oprócz wtargnięcia i rozboju będziemy musieli zgłosić też ich zaginięcie. Lepiej będzie jeśli nie będziemy się rozdzielać.
- Masz rację. To ty już dzwoń, a ja w tym czasie zobaczę co dokładnie się wala po pastwisku.
- Dobrze, ale proszę nie zbliżaj się zbytnio do drzew.
- W porządku.
Rozalia przechadzała się po terenie, co chwilę głębiej wdychając powietrze. Starała się nie myśleć o właścicielach przedmiotów i zaschniętej, szkarłatnej cieczy. Próbowała zapamiętać co gdzie leżało. Niczego nie dotykała, po upiornych oględzinach spojrzała na chłopaka. Na jego twarzy było coraz większe zdenerwowanie, zmieszane z paniką w oczach. Nie musiała go o nic pytać, wiedziała po jego minie, że Agaty i Moniki nikt nie widział i prawdopodobnie nie wiedzą gdzie one są.
Wspólnie sprawdzili stajnię i dom, do którego blondyn miał zapasowy klucz. O dziwo nic w nim nie zginęło, tylko stajnia została częściowo ograbiona.
Oboje czekali teraz na policję, którą dopiero co poinformowali o tym co zastali ...
Trzy godziny po dotarciu agentów na posesję oraz powiadomnieniu rodziców dziewczyn, Adam z Rozalią byli strzępkami nerwów. Choć inaczej przeżywali tą sytuację, czuli się podobnie. Nie pozwolono im jeszcze zacząć poszukiwań, co doprowadzało ich do szaleństwa. Ciąg niekończących się pytań funkcjonariuszy policji działał im na nerwy, lecz mimo to odpowiadali na nie. Musieli poczekać do zmroku, wtedy dopiero na własną rękę mogli wszcząć poszukiwanie. Bursztynooka popatrzyła na ludzi, którzy przyszli im pomóc. Nikogo nie potrafiła rozpoznać. Choć oni pocieszali się nawzajem i smutno uśmiechali, dla niej byli obcy. Podobno dobrze znają obie dziewczyny, zastanawiało ją jak się poznali i jak dobry kontakt mają z jej przyjaciółką. Spojrzała na niebo, które barwiło się na pomarańczowo. Uwielbiała taki widok i mogłaby oglądać go godzinami, jednak tym razem błagała żeby czas minął szybciej.
Po czterdziestu pięciu minutach policjanci dali wszystkim wolną rękę. Było po zachodzie słońca, noc coraz bardziej zagarniała nieboskłon. Ludzie stanęli w grupie, rozdali wszystkim latarki i uzgodnili w jakich grupach i gdzie będą szukać. Rozi miała być w grupie z Adamem i jakimś wysokim chłopakiem w szerokiej, zielonej kurtce przeciwdeszczowej.
Przedzierali się przez ścieżkę przy rzece, co chwilę się potykali i ślizgali. Szło się im bardzo ciężko, snopy światła prześlizgiwały się wokoło nich. Co chwilę nawoływali dziewczyny po imionach, ale po godzinie nie było żadnych rezultatów. Było coraz ciemniej i zimniej. Wszyscy byli przemoknięci i okropnie zmęczeni. Chcieli już wracać, ale Rozi poprosiła żeby odłożyli to na trochę później. Chłopcy niechętnie się zgodzili, jednak przekonał ich pełny determinacji wzrok dziewczyny. Byli przekonani, że i tak nic to nie da, ale nie mieli serca, zabierać nadziei dziewczynie. Szli dalej w milczeniu, po piętnastu minutach chłopaki odwrócili się już i ruszyli w drogę powrotną. Rozalia wpatrywała się w miejsca, oświetlone latarką. Odwróciła się smutna i nagle coś podpowiedziało jej, by sprawdziła teren jeszcze raz. Gdy oświetliła konar drzewa i trochę trawy, zobaczyła że było tam coś jeszcze ... Na korze było coś wysmarowane.
Wołając towarzyszy, powoli szła do drzewa. Dotarli do niej, gdy stała przy korze, wpatrując się w plamy krwi. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo i ruszyli. Po śladach na drzewach dotarli kilka potężnych drzew dalej, do wzniesienia, na którym ktoś leżał. Rozalia pobiegła z nadzieją że to Agata, ale gdy klęcząc, przekręciła postać na bok, okazało się, że to jakaś inna dziewczyna. Adam przyklękając obok niej, sprawdził szybko czynności życiowe dziewczyny i westchnął z ulgą. Krzyknął do chłopaka w zielonej kurtce, by zadzwonił do reszty i oznajmił im, że znaleźli Monikę. Rozalia wpatrywała się tępo w przestrzeń.
To nie ona, to nie Agata - tylko tyle tłukło się jej po głowie. Nie potrafiła się w tym momencie cieszyć, była rozczarowana, że to nie jej przyjaciółkę znaleźli. Podążała automatycznie za resztą, wiedziała tylko tyle, że Adam szedł pierwszy, potem chłopak z Moniką na rękach a na końcu ona.
Siedziała sparaliżowana czarnymi myślami. Ludzie krzątali się wokół niej, policja znów się pokazała i chciała przesłuchać znalezioną, jednak sanitariusze z karetki im na to nie pozwolili. Reszta grup nadal szukała drugiej zaginionej po okolicznych terenach. Dzięki znalezieniu jednej osoby, determinacja wzięła górę i żadna z grup nie chciała się poddać.
Dopiero po chwili Rozalia zorientowała się, że siedzi w pomieszczeniu dla pracowników szkółki jeździeckiej. Była opatulona kocami, tak samo jak Monika, przy której krzątali się sanitariusze, sprawdzając jej stan zdrowia i opatrując rany. Twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych emocji, wyglądała tak jakby nie wiedziała co się wokół niej dzieje. Była przy nich ciałem, ale czy myślami też?
Po chwili usłyszała głośne rozmowy na zewnątrz.
Pewno następna grupa wróciła, a co jeśli ją znaleźli?
Rozalia już wstawała, kiedy do pomieszczenia wszedł mężczyzna w czapce z daszkiem i płaszczu przeciwdeszczowym z grobową miną. Tą minę miała zapamiętać już do końca swojego życia. Chciała zadać mu tak wiele pytań, ale otwierając usta, nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Jej gardło nie umożliwiało jej dostępu do informacji, jakie znał ten mężczyzna. Chciała je poznać i to bardzo, jednak z drugiej strony bała się usłyszeć odpowiedź.
A co jeśli ma złe wieści? Jeśli Agata została znaleziona w jeszcze gorszym stanie niż Monika, to co wtedy? Dlaczego obie zniknęły? Uciekały przed kimś? Dlaczego nie znaleźli ich razem? Dlaczego się rozdzieliły?
Witajcie kochani, wiem zawaliłam z terminem rozdziału. Bardzo przepraszam. Jestem tak niecierpliwa przed wycieczką do Włoch, że myśli nie mogę uspokoić. Ale nie martwcie się za tydzień wracam, no i zobaczę może uda mi się coś wstawić szybciej. Okaże się. Tak więc kochani rozdzialik dla tych co czytają. Mam nadzieję, ze się spodobało :)
Pisałam to na w-fie ( uwielbiam natchnienia, bo piszę i nawet nie wiem co się w około dzieje) i koleżanki co chwilę pytały co piszę :P
Do następnego :)
Moją opinie już znasz, ale skoro dodaje komentarz jako pierwsza to nie mogłam się powstrzymać! Ten rozdział był niesamowity! Najlepszy. Tyle się w nim działo.. Byłam pewna, że gość, który zaatakował Roze to jakiś badass. Ale się zdziwiłam. Serio!? 2 metry i 10 cm! Co to za gigant. Że coś takiego się urodziło. XD żartuje.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to na raz. Nawet nie wiem kiedy się skończyło. Wydaje się strasznie długi, a tak szybko się skończył... Ja chce jeszcze raz!
Teraz to będę tu zaglądać codziennie czy nie ma nowego rozdziału! (oprócz tego tygodnia) To takie wciągające.
WoodLi